Kasyno bez depozytu 2020 - Kasyno bonus bez depozytu

kasyno w domu n

kasyno w domu n - win

5 korzyści z zachowania efektywności twojego biznesu online podczas pandemii koronawirusa

Sytuacja epidemiologiczna w kraju sprawia, że nikt w tej chwili nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała gospodarka po całkowitym zdjęciu obostrzeń. Rząd z jednej strony znosi ograniczenia dotyczące wstępu do lasów, z drugiej zaś ma monitorować liczbę zachorowań w celu sprawdzenia, jak restrykcje wpływają na gospodarkę.

5 korzyści

Ekonomiści przygotowali w tej chwili kilka scenariuszy dalszego rozwoju sytuacji. Żaden biznes online nie jest w stanie przygotować się na wszystkie. Warto jednak zastanowić się, czy czas pandemii nie stwarza okazji, by zachować lub zwiększyć efektywność prowadzonej przez siebie działalności. Poniżej znajdziesz kilka korzyści, które powinny przekonać, by nie zawieszać działalności, a może nawet poprawić jej efektywność.

Tarcza kryzysowa ma dziury

Część Czytelników zapyta pewnie w tym momencie: “Ale przecież rząd przygotował pomoc dla przedsiębiorców, dlaczego z niej nie skorzystać?” Oczywiście, korzystać warto – byle z głową.
Doba ma 24 godziny, niezależnie od tego, czy poświęcamy ten czas na procedury, czy na rozwój biznesu. Jeśli dajemy sobie w tej chwili radę, warto skupić się na działaniu, zamiast na biurokracji.
Tym bardziej, że rządowe pożyczki najprawdopodobniej będzie trzeba oddać – kryteria umorzenia zmieniają się praktycznie z dnia na dzień, więc nie ma gwarancji, że za jakiś czas będą one korzystne dla naszej firmy.
Jeśli prowadzimy jednoosobową działalność, warto za to zwrócić uwagę, że nowa iteracja tarczy wprowadziła zwolnienie z ZUS dla prowadzących JDG, niezależnie od dochodów. To może być znaczące ułatwienie, z którego warto skorzystać.

Rynek online może się rozwinąć

Kiedy minister Emilewicz mówiła, że pandemia może być szansą dla przedsiębiorców, z wielu stron spadła na nią krytyka. Głównie dlatego, że w miarę upływu czasu owo stwierdzenie okazało się dla wielu gałęzi gospodarki ponurym żartem. Nie oznacza to jednak, że dla wszystkich.
Coraz większa liczba osób, pracujących w ramach home office (czy po prostu niewychodząca z domu), sprawiła, że branża usług internetowych może zanotować tendencję wzrostową. Jak znaczną – będziemy mogli sprawdzić, kiedy GUS opublikuje odpowiednie dane.
Warto zachować efektywność działań, by skorzystać z rosnącego popytu. Być może właśnie teraz jest czas na dodatkową reklamę w wyszukiwarkach lub sieciach społecznościowych.
Zwłaszcza, że część usług w tej chwili szuka możliwości wejścia na rynek internetowy. To może być dobry moment, by firma, która oferuje usługi internetowe, podjęła z nimi współpracę dla obopólnych korzyści.

3. Pandemia to dobry czas na dostosowanie się


Niektórzy ekonomiści traktują współczesną gospodarkę jako miejsce, w którym dzieje się darwinistycznie pojmowana ewolucja; gdzie najlepiej dostosowani przetrwają, wyciągając wnioski z działań tych, którym się nie udało.
Z tego powodu sytuacja pandemii dla wielu firm może być szansą, by dostosować swoją działalność i poprawić w niej coś, co do tej pory funkcjonowało słabiej. Utrzymanie efektywności i gotowości do działania sprawi, że po zakończeniu ograniczeń wyjdziemy wzmocnieni i lepiej przystosowani do aktualnej sytuacji na rynku.
Być może dostosowanie profilu działalności do wymagań jednego tylko klienta było błędem i warto właśnie teraz otworzyć się na nowe możliwości albo nowe usługi?
Oczywiście wiąże się to z ryzykiem, natomiast w czasach prosperity ludzie są mniej skłonni do podejmowania ryzykownych decyzji. Skoro coś działa, to czemu to naprawiać? Dlatego dla wielu osób trudne sytuacje są bodźcem do zmian, a w efekcie – rozwoju.

4. W czasie kryzysu warto ograniczać straty


Nawet jeśli obroty naszego biznesu zwalniają, aktualnie nie jest dobry moment na zwolnienie efektywności. Im efektywniej działamy, tym większa szansa, że w tym lub następnym miesiącu wyjdziemy na zero.
Dlatego warto sprawdzić, czy nasz biznes działa w aktualnej sytuacji z maksymalną efektywnością i czy wykorzystaliśmy wszystkie możliwości zyskania dodatkowego zarobku. Dzięki temu nawet utrata jednego czy dwóch źródeł przychodu oznacza jeszcze automatycznego bankructwa.
Ograniczanie strat – zamiast, na przykład, korzystania z oszczędności – sprawia, że w razie poprawy sytuacji jesteśmy gotowi do powrotu na rynek, nie musimy więc zaczynać od zera.

5. Kryzys kiedyś się skończy


Jest to nieuniknione. Nadejdzie moment, kiedy pozostałe gałęzie gospodarki ruszą, a pracownicy, siedzący do tej pory w domach, zyskają nadwyżki finansowe, które będą mogli wydać w naszej firmie.
Jeśli w czasie kryzysu nasz biznes funkcjonował, będziemy mogli stać się jednymi z pierwszych firm, które zajmą niezagospodarowane nisze na rynku. Takie działanie zaś często jest nagradzane dodatkowymi przychodami.

Podsumowanie

Zachowanie efektywności w czasie pandemii nie powinno być kwestią “być albo nie być” dla naszego biznesu. Sytuacja wymaga racjonalnej decyzja, którą podejmujemy po przemyśleniu wszystkich za i przeciw.
Aktualny stan rzeczy nie sprzyja niestety decydowaniu. Ograniczenia narzucane przez rząd zmieniają się z tygodnia na tydzień, a brak spójnej polityki sprawia, że wiele osób podejmuje kroki, których mogą za kilka miesięcy żałować.
Warto zatem zastanowić się, jak możemy zachować efektywność prowadzonej przez nas działalności online w czasach pandemii, zwłaszcza że większość scenariuszy podpowiada, że okaże się to opłacalne.
Autor: Eliasz Nowak
submitted by Eliasz83 to u/Eliasz83 [link] [comments]

Czy odwiedzasz zwykłe kasyna lub grasz online?

Pomimo tego, że w wielu renomowanych kasynach świata wszystko odbywa się zgodnie z najwyższymi standardami, a odwiedzający kasyno czekają na maksymalny komfort, nie ma miejsca bardziej przytulnego i przyjemniejszego niż dom. O wiele wygodniej jest grać w domu, zresztą nikt tu nie rozprasza, a ty możesz w pełni zagłębić się w rozgrywkę. Przypomnij czasy hali gier naziemnych: pół-piwnicy, dymny, zaciemniony, w którym klient stracił kontrolę nad czasem ze względu na brak zegarów i okien. Prawdopodobnie teraz niewielu ludzi będzie chciał do tego wrócić po spokojnej i przyjemnej grze w Internecie.
http://onlinekasynopolis.pl/
submitted by AmandaJacobs1 to u/AmandaJacobs1 [link] [comments]

W kraju Indian wrze. [Tygodnik Powszechny]

Siuksowie, Mohawkowie i jeszcze parę setek indiańskich grup w USA nadal muszą walczyć o zachowanie resztek suwerenności. Ale nie tylko Indianie – także miejscowi „kowboje” występują dziś w dawnych rolach.
Opowieść tę możemy zacząć w dowolnym miejscu USA. Zawsze będą w niej wyzysk, stereotypy i rasizm, odziedziczone po epoce kolonialnej. I zawsze będą w niej Indianie oraz kowboje. I walka o suwerenność. Zdumiewające, jak często w tej historii pojawi się, wyskakując niczym biały królik z kapelusza, niejaki Donald Trump.
Nie jest to jednak opowieść o nim, lecz o rdzennych Amerykanach.
Najpierw stawiamy skoczka na Oregonie: niech tu się zacznie.
Po kiego diabła Ammon Bundy napadł w styczniu 2016 r. na kilka rządowych budynków w rezerwacie dla zwierząt Malheur National Wildlife Refuge?
Musimy cofnąć się o kilka lat, gdy dwóch mieszkańców hrabstwa Harney (gdzie leży rezerwat) – niejacy Dwight Lincoln Hammond i Steven Dwight Hammond: ojciec i syn – zostało skazanych na pięć lat więzienia za nielegalne polowanie na ziemiach federalnych.
Rok temu, wykorzystując ich przypadek jako pretekst, Bundy i jego ludzie wkroczyli na teren rządowy, aby – jak to ujęli w popularnym manifeście, powielanym na skrajnie prawicowych portalach w Ameryce – „bronić nadanych ludziom przez Boga praw, zwłaszcza wtedy, gdy nie robi tego rząd i gdy sam [te prawa] pożera”. „Jesteśmy tutaj, ponieważ ludzie są wykorzystywani od zbyt dawna – mówił Bundy – odebrano im ziemie i zasoby, stają się biedakami”.
Rezerwat Malheur National Wildlife Refuge ustanowił w 1908 r. prezydent Theodore Roosevelt.
Zarządzają nim władze federalne. Wcześniej, do 1879 r., znajdował się tu rezerwat dla Indian, zamknięty po kolejnej przegranej przez Indian wojnie z osadnikami.
Dziś potomkowie Indian z rezerwatu w Malheur – niewielki odłam Pajutów, liczący 400 osób – nadal żyją w okolicy, w nowym rezerwacie koło miasteczka Burns. Bardzo się zdziwili, gdy usłyszeli, że uzbrojona grupka białych „kowbojów” (Bundy i jego ludzie epatują przed kamerami kowbojskim stylem: kapeluszami i kraciastymi flanelowymi koszulami), którzy okrzyknęli się obywatelskim ruchem i przyjęli nazwę Obywatele za Wolnością Konstytucyjną (Citizens for Constitutional Freedom), walczy o zwrot ziemi zabranej Indianom w XIX wieku.
Sęk w tym, że kowboje prowadzeni przez Bundy’ego wcale nie Indian mieli na myśli, mówiąc o „mieszkańcach Oregonu”. Bundy mieni się obrońcą „biednych białych”. Bo wedle (nie)wiedzy Bundy’ego, historia hrabstwa Harney zaczęła się w latach 70. XIX wieku, gdy przybyli tu hodowcy bydła i – jak mówi – wprowadzili cywilizację. Bundy nie chce wiedzieć, że wcześniej, od tysięcy lat, żyli tu Indianie. Albo że hiszpańscy odkrywcy byli tu już w XVI wieku, a potem francuscy traperzy i angielscy żołnierze – zaś amerykańscy osadnicy przyszli na końcu.
Albo że, tak naprawdę, hodowcy bydła nie byli biednymi osadnikami, którzy wyrwali naturze i Indianom dzikie tereny, by ciężką pracą uczynić je sobie poddanymi, lecz baronami bydła, finansowanymi przez bogaczy z Kalifornii, którzy z ziem „wyczyszczonych” już z Indian przez rząd federalny wyparli słabszych od siebie osadników i mniejszych hodowców.
Wielkie korporacje zajmujące się hodowlą bydła miały zapewniony zbyt dla swego mięsa dzięki budowanym przez rząd szlakom kolejowym. Taka była historia tego zakątka Ameryki: usuwanie pierwotnych mieszkańców, fizyczne oraz z pamięci, a także rozwój korporacyjnego kapitalizmu. A historia Hammondów nie ma z tymi procesami nic wspólnego: przybyli tu później. Nie prosili zresztą Bundy’ego o pomoc.
Ale dla niego nie miało to znaczenia, bo on walczy ze wspólnym wrogiem „biednych białych” wszędzie, gdzie tylko może. Z tyranem, którego sobie sam wymyślił, czyli rządem federalnym. A konkretnie z administracją Obamy.
Ammon Bundy pochodzi z Nevady, gdzie dwa lata wcześniej od swego ojca, Clivena Bundy’ego, uczył się walki z wrogiem ludzi „wolnych i przedsiębiorczych”. Bundy’owie mianowicie wypasali nielegalnie bydło na ziemiach federalnych, nie płacąc za to nawet podatku. Gdy państwo próbowało przejąć ich stado, stawili opór. Cliven Bundy i paru jego zwolenników zostało aresztowanych dopiero dwa lata po tych zdarzeniach. Ich proces odbędzie się w 2017 r. Wśród oskarżonych jest niejaki Gerald DeLemus z New Hampshire, jeden z szefów powołanej przez Donalda Trumpa Koalicji Weteranów „Trump na Prezydenta”. Żona DeLemusa, Susan DeLemus, jest republikańską kongresmenką z New Hampshire.
Ciekawe, czy Ammon Bundy, którego z Oregonem nic nie łączy, pamięta, że także jego farma w Nevadzie leży na byłej ziemi Indian Pajutów?
Jednak siłowe przejmowanie ziem należących do rządu i opór wobec przedstawicieli prawa stawiany przez „zwykłych ludzi” zyskiwały poklask republikańskich polityków tylko do czasu: do momentu, gdy Bundy oświadczył, że lepiej by było, aby „Murzyni byli niewolnikami, niż pobierali rządowe zasiłki”. Nawet dla uszu konserwatywnych polityków zabrzmiało to zbyt mocno.
Wróćmy do Oregonu. Przywódczyni Pajutów z Burns, Charlotte Rodrique, przypominała na początku 2016 r., że Malheur to „święta ziemia” jej ludu, z której jej przodkowie zostali siłą wygnani 150 lat temu, i że dziś Indian łączą z władzami federalnymi z grubsza dobre stosunki. Federalne Biuro Zarządzania Ziemią dba o to miejsce, chroni tubylcze artefakty jak rysunki naskalne. Pajuci odwiedzają to miejsce całymi rodzinami, poznając ziemię, z której się wywodzą. Przywódcy plemienni mówią jednak, że zarząd parku stawia Indianom przeszkody, kiedy ci usiłują łowić tu ryby albo polować na wapiti. W przeszłości tu znajdowały się ich zimowe obozowiska.
Nic dziwnego, że Indianie ze zdumieniem i oburzeniem obserwują poczynania Bundy’ego i jego kolegów, którzy w imieniu „ludu” deklarują odebranie ziemi od „tyrana”, czyli rządu federalnego USA. Rodrique pozwoliła sobie na ironiczny komentarz, gdy usłyszała, że zabarykadowani w budynkach rządowych „kowboje” proszą o pomoc. „Gdyby to Pajuci przeprowadzili okupację, nie musielibyśmy prosić innych o dostarczanie nam jedzenia i ciepłych skarpet na zimę. Wystarczyłyby nam korzonki i jagody, a futro królicze jest niezwykle ciepłe”.
Co ciekawe, barykady skrajnie prawicowych „obrońców ludu” nie były szczelne. Na początku „kowboje” wychodzili i wchodzili do okupowanych budynków, gdy tylko chcieli, niezatrzymywani przez policję. Zostali zaaresztowani dopiero po 41 dniach od zajęcia budynków parku, w lutym 2016 r. Pod koniec października sąd, ku oburzeniu Indian, oddalił oskarżenia o nielegalne zajęcie rządowych budynków. Pajuci, w styczniu 2016 r. obserwujący bierne zachowanie policji, pytali teraz, jak by reagowała, gdyby to Indianie zajęli siłą rządowe mienie.
Odpowiedzi poniekąd udzielili strażnicy prawa w Dakocie Północnej – dokąd mknie dalej nasz skoczek – w listopadzie 2016 r. Polewali oni zimną wodą pod ciśnieniem, przy minusowej temperaturze, Siuksów z rezerwatu Standing Rock. Tego samego, w którym pod koniec XIX wieku zamordowany został słynny szaman Siedzący Byk. Co zrobili Siuksowie? Zgromadzeni we wzniesionych na szybko obozach między rezerwatem a miejscem budowy, protestują przeciw ropociągowi Dakota Access Pipeline, który miałby przechodzić przy północnej granicy ich rezerwatu i przebiegać pod jeziorem Oahe na rzece Missouri, będącej głównym źródłem wody dla Siuksów.
Indianie boją się zanieczyszczenia środowiska, a także naruszenia ziemi, w której, jak mówią, leżą kości ich przodków. Energy Transfer Partners (ETP) – teksańska firma, która buduje liczący 1800 km rurociąg – chce przesyłać nim prawie pół miliona baryłek ropy dziennie z Dakoty Północnej do Illinois, skąd rozprowadzana byłaby już istniejącymi rurociągami po całej Ameryce. Inwestycja warta jest niemal 4 mld dolarów.
Protestujących Siuksów wspiera wiele innych grup indiańskich w USA, a także Majowie z Gwatemali, Maorysi z Nowej Zelandii i Zulusi z Kenii. Na miejscu są ekolodzy, przekonani – tak jak Siuksowie – że nawet mały wyciek z rury położonej pod Missouri spowodowałby katastrofalne zanieczyszczenie wody. Indianiści z całego świata, w tym z Polski, każdego dnia przekazują sobie na portalach społecznościowych informacje i filmy ze starć z policją i ochroniarzami ropociągu, którzy nie tylko oblewają protestujących wodą, ale strzelają też do nich kauczukowymi kulami i traktują gazem pieprzowym. Kilkuset Indian trafiło do aresztu.
W reakcji na te działania na początku grudnia 2016 r. protestujących wsparło dwa tysiące amerykańskich weteranów wojennych, zjeżdżając do ich obozu. Zarówno na miejscu, w obozie protestujących, jak też w Seattle, Waszyngtonie i 300 innych miastach demonstrowały w ich sprawie tysiące Amerykanów, w tym znani artyści, m.in. Neil Young, Robert Redford, Ben Affleck, Leonardo DiCaprio, Susan Sarandon, Mark Ruffalo, Alicia Keys, Joan Baez. Odwiedził ich Bernie Sanders, niedoszły kandydat Demokratów na prezydenta, który apelował do Baracka Obamy, aby ogłosił Standing Rock „pomnikiem narodowym” (są nimi np. Wielki Kanion i Ellis Island ze Statuą Wolności), co by wzmocniło ochronę federalną nad tym obszarem.
We wrześniu 2016 r. administracja Obamy zleciła Korpusowi Inżynieryjnemu Armii USA – federalnej instytucji władającej terenem, na którym rozgrywa się konflikt – aby ponownie przeanalizował wydaną wcześniej zgodę na przeprowadzenie rury pod Oahe Lake.
4 grudnia – na dzień przed upływem ultimatum, które sam Korpus postawił protestującym, by zlikwidowali obozowisko – nastąpił cud. Korpus oświadczył, że nie pozwala na kontynuowanie budowy ukończonego już w 90 proc. ropociągu, i że rurę należy poprowadzić w innym miejscu, z dala od siedzib Indian. W tym celu potrzebne są nowe ekspertyzy prawne oraz konsultacje środowiskowe i społeczne.
Energy Transfer Partners nie ma zamiaru się pogodzić z tą decyzją i zapewne będzie walczyć w sądach o odrzucenie decyzji Korpusu. Liczy też na uchylenie jego decyzji po objęciu urzędu prezydenta przez Trumpa.
O ile administracja Obamy nalegała, żeby ETP wstrzymało się z budową, trudno wyobrazić sobie, aby Trump – biznesmen nienawidzący mniejszości etnicznych i w ogóle słabszych – stanął po stronie Indian. Zapowiedział już, że uruchomi zablokowaną przez Obamę ze względów ekologicznych podobną inwestycję Keystone Pipeline z Alberty do Nebraski. A po grudniowej decyzji Korpusu orzekł, że „przyjrzy się” decyzji administracji Obamy, i że jest zwolennikiem jak najszybszego ukończenia budowy ropociągu, gdyż „jest to w interesie Amerykanów”.
Z pewnością jest to w interesie samego Trumpa, bo tak się składa, że nowy prezydent USA jest właścicielem części akcji firmy Energy Transfer Partners. Szef ETP, który zresztą wpłacił pieniądze na kampanię Trumpa, a po jego zwycięstwie dołożył na Narodowy Komitet Republikanów, już po wyborach przyznał, że liczy na wsparcie nowej administracji.
Doradcy Trumpa zapowiadają, że jednym z pierwszych celów jego ataku po zaprzysiężeniu w styczniu 2017 r. będzie „Ustawa o czystej wodzie” („Clean Water Act”), na której opiera się polityka ekologiczna USA, i na którą powołują się krytycy ropociągu. Zaś Paul Ryan, szef Republikanów w Kongresie, komentując grudniową decyzję Korpusu Inżynieryjnego, napisał na Twitterze: „Oto wielki rząd podjął decyzję w najgorszym możliwym stylu”.
Z Zachodu nasz konik wykonuje teraz długi skok na Wschodnie Wybrzeże USA.
Prezydent-elekt nie lubi Indian – chyba że może z nimi ubić interes. Trump jest właścicielem kilku kasyn w Atlantic City i do 1988 r., gdy uchwalono ustawę zezwalającą Indianom na prowadzenie kasyn, mógł się czuć panem Wschodniego Wybrzeża, jeśli idzie o rynek hazardowy. Jednak po 1988 r. wszystko się zmieniło. W ciągu paru lat w Connecticut wyrosło największe na półkuli zachodniej kasyno, prowadzone przez tamtejszych Indian – Pekotów.
Zdenerwowany milioner – w tym czasie jego kasynom w Atlantic City, po złotych latach 80. XX wieku, groziło bankructwo – walcząc z niespodziewanym rywalem zagrał, jak to on, brudno: „informując” właściwą komisję Kongresu USA, że Pekoci nawet nie wyglądają na Indian. Co miało sugerować, że nie mają prawa jako plemię prowadzić kasyna. Trump cynicznie odwołał się do stereotypów na temat tubylczych mieszkańców USA, których większość Amerykanów zna głównie z westernów. Niektórzy dzisiejsi Pekoci, od pokoleń mieszający się z czarnymi Amerykanami, w istocie różnią się wyglądem od swych filmowych „kuzynów”.
„Dzięki Bogu, mieszkańcy tego kraju nie otrzymują przynależnych im praw w zależności od tego, czy zdadzą pański test na wygląd” – odparł wtedy kongresman George Martinez, przewodniczący komisji. Gdy kilka lat później Trump próbował uruchomić wspólny kasynowy biznes z Paucatuckami (spokrewnionymi z Pekotami), ich wygląd już mu nie przeszkadzał. Ale ze wspólnego przedsięwzięcia nic nie wyszło, bo wśród decydentów po stronie indiańskiej byli tacy, którzy pamiętali rasistowskie uwagi Trumpa.
Tymczasem w 2000 r. władze stanu Nowy Jork wpadły na szatański pomysł, jak wykorzystać zamieszkujących tam Irokezów do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu: oddalenia ciągnących się od kilkudziesięciu lat roszczeń Irokezów do odebranych im tam nielegalnie terytoriów – i jednoczesnego ożywienia załamującej się gospodarki stanu, co stało się tym bardziej pilne po zamachach na World Trade Center we wrześniu 2001 r.
Otóż w zamian za zrzeczenie się roszczeń do ziemi niektóre odłamy Irokezów otrzymałyby prawo zbudowania kilku kasyn w malowniczych górach Catskill, ulubionym miejscu wypoczynku mieszkańców Nowego Jorku. A zgodnie ze wspomnianą ustawą z 1988 r., regulującą hazard prowadzony przez Indian („Indian Gaming Regulatory Act”), musieliby oni oddawać lwią część zarobionych pieniędzy rządowi stanowemu. Innymi słowy, stan zarobiłby na Indianach podwójnie: nie tylko nie musiałby wypłacać już zasądzonych milionów dolarów odszkodowań za ziemię, ale wyciągnąłby od plemion kolejne miliony.
Co ma do tego wszystkiego Donald Trump? Oto w 2000 r. nieznana nikomu organizacja New York Institute for Law and Society, przedstawiająca się jako oddolny ruch obywatelski dbający o dobro amerykańskich rodzin i przestrzeganie konstytucji, zasypała lokalne i ogólnokrajowe media (w tym dziennik „New York Times”) reklamami, w których opisywano już istniejące na północy stanu indiańskie kasyno jako miejsce, w którym szerzy się zorganizowana przestępczość i handel narkotykami.
Mohawkowie – odłam Irokezów i właściciele tego kasyna – byli poważnymi kandydatami do budowy nowego salonu gry w Catskill. Reklamy, przedstawiające np. strzykawki i działki kokainy, pytały: „Czy chcesz kogoś takiego za sąsiada?”.
Jak się okazało, organizacja była fikcyjna, a stał za nią nie kto inny jak Trump. Zatroskane rodziny, które rzekomo sfinansowały antyindiańską kampanię, nigdy nie istniały – pieniądze na nią wyłożył Trump, który sam miał chrapkę na budowę domu gier blisko metropolii. Gdy wykryto przekręt, hochsztapler musiał zapłacić wysoką karę i sfinansować kolejną kampanię w mediach, w której przepraszał za oszustwo.
Trump próbował szczęścia z Indianami w różnych miejscach. Albo mu odmawiali, albo, jak w przypadku 29 Palms Band of Mission Indians (niewielkiej grupki z Coachella w Kalifornii), zrywali kontrakt przed czasem, bo współpraca z nim okazywała się nieopłacalna.
Zaś jeśli chodzi o irokeskie kasyna w Catskill: nic z tego nie będzie, podobnie jak z zadośćuczynienia Irokezom za wyłudzone od nich ziemie. Kasyno w Catskill ostatecznie zbuduje ktoś inny: władze stanu wybrały firmę, w której większość udziałów ma potentat na rynku hazardowym z Malezji, który zresztą kiedyś współpracował z Mohawkami.
A teraz nasz skoczek mknie na południe...
„Po moim trupie” – tak skwitował plany prezydenta elekta, aby zbudować mur na granicy z Meksykiem, Verlon Jose, wódz Indian Tohono O’odham (Ludzie Pustyni) z Arizony, zamieszkujących w trzecim co do wielkości rezerwacie USA, na południe od Phoenix.
Granica rezerwatu przebiega przez 75 mil wzdłuż granicy między Arizoną a meksykańską Sonorą. Członkowie tego ludu żyją również po meksykańskiej stronie granicy i każdego dnia trwa nieustanny ruch w obie strony: wizyty u lekarza, rodzinne spotkania, wspólne ceremonie. Verlon Jose grozi Trumpowi „drugim Standing Rock”.
Rezerwat Tohono O’odham leży w Tucson Sector, czyli wyznaczonym przez straż graniczną obszarze obejmującym prawie całą południową granicę Arizony (422 km) – to tu odbywa się przemyt narkotyków na ogromną skalę. Indianie są regularnie zastraszani przez patrole graniczne, które zatrzymują i deportują członków plemienia oraz konfiskują ich mienie. Mimo to Tohono O’odham współpracują z władzami w walce z przemytnikami narkotyków. Piętnastoosobowa grupka indiańskich agentów o nazwie Tropiące Wilki (Shadow Wolves) od 2006 r. przechwyciła 31 tys. funtów marihuany, wytropiła i zaaresztowała 43 przemytników, skonfiskowała 16 samochodów.
„A więc przyjdę do twojego domu i postawię ścianę dokładnie pośrodku. Jak się będziesz czuł?” – pyta retorycznie Verlon Jose. Dalej mówi: „Ta ziemia jest dla nas źródłem pożywienia, jest źródłem naszego zdrowia, jest naszą szkołą i uniwersytetem. Nasze święte miejsca są w Meksyku, nasze ceremonie odprawiamy w miejscu nazywanym dziś Meksykiem. Granica jest dla nas tylko wyobrażoną linią”.
I długi skok z powrotem na zachód...
Vittorio Zucconi – włoski pisarz, autor książki o Szalonym Koniu – w emocjonalnym komentarzu we włoskim dzienniku „La Repubblica” pisał we wrześniu 2016 r. o „ostatniej walce Siuksów” przeciw nowym „żelaznym koniom” i przeciw panoszącym się „wašíčiu”, czyli obcym – bladym twarzom, którzy „zjadają mięso i zostawiają tylko kości”.
„Bezużyteczna suwerenność” – pisał Zucconi – zagwarantowana Siuksom XIX-wiecznymi traktatami, „kolejny raz zostaje pogwałcona w imię wielkich interesów ekonomicznych, które nie przyniosą żadnego zysku mieszkańcom sprofanowanych ziem. Złota kopalina, która już ściągnęła nowych osadników na pogranicze, popłynie arteriami Ropociągu Dakota i zgniecie lud Siuksów”. Tak jak żółte złoto zgniotło ich przodków 150 lat temu. Kiedyś „żelazny koń” przybył tu ze wschodu, by podbić tę krainę. Teraz, gdy jest dawno podbita, w odwrotną stronę popłynie ropa. A indiańscy wojownicy na koniach, jak ich przodkowie, podejmą jeszcze jedną czy dwie próby oporu, zanim przegrają. „Wiedzą, że nie mają szans wygrać, ale nie mogą się poddać” – kończył patetycznie Zucconi.
Włoski pisarz ma rację, a jego patos jest jak najbardziej na miejscu. Ani biali kapitaliści, ani Siuksowie od pokoleń nie mogą wyjść ze swoich ról: zdobywców i ofiar, wyzyskiwaczy i obrońców ziemi.
Standing Rock należy do najbiedniejszych miejsc w USA, z 86-procentowym bezrobociem, z niemal połową mieszkańców żyjących poniżej granicy ubóstwa. Bezdomność, brak prądu w domach, gangi młodzieżowe, alkoholizm, samobójstwa nastolatków – to tu codzienność. Podobnie jak w innych rezerwatach Siuksów w Dakocie: Cheyenne River, Pine Ridge, Rosebud. Indianie są bezradni: duże miasta, gdzie można znaleźć pracę, leżą zbyt daleko, a uprawa bydła czy praca w niewielkich plemiennych kasynach albo w plemiennej administracji dają utrzymanie niewielu.
Wielka gorączka złota w XIX wieku odebrała Siuksom ich święte Czarne Góry – na wydobyciu skorzystali wtedy biali osadnicy, nie Indianie. Jeśli Trump cofnie decyzję administracji Obamy, podobnie będzie teraz: ropociąg zostanie zbudowany pod ich nosem, zagrażając ich zdrowiu, a zyski będą ciągnąć wielcy biali kapitaliści.
Podczas gdy skrajna prawica opowiada swoją legendę o „tyranii” rządu federalnego i oporze biednych białych ludzi (złączonych osobliwym sojuszem z bogatymi rasistami jak Trump), Siuksowie, Pajuci, Mohawkowie, Tohono O’odham i parę setek innych grup tubylczych w USA niezłomnie walczą o zachowanie resztek suwerenności, gwarantowanej traktatami z rządem USA.
Kruchej suwerenności, bo indiańska ziemia przecież nie należy w pełni do Indian – Kongres USA przyznał sobie prawo zerwania każdego traktatu z Indianami. A władzę w kraju przejmują właśnie ci, którzy uważają, iż Ameryka to nie jest kraj dla słabych ludzi. ©
źródło: https://www.tygodnikpowszechny.pl/w-kraju-indian-wrze-146242
submitted by ben13022 to Polska [link] [comments]

kasyno w domu n video

Napad na kasyno w gta 5 online - YouTube NAJLEPSZA METODA 1! *BEZ STRZELANIA I POLICJI* NAPAD NA ... INNE PODEJŚCIE NA KASYNO! w/Darnok - YouTube GTA 5 PC Online Po Polsku [#1182] NAPAD na KASYNO /z ... gry hazardowe 77777 Najlepsze kasyno online na prawdziwe ... Jak zrobic kasyno w minecraft 1.8+ - YouTube GTA Online: Napad na kasyno - YouTube kasyno gry darmowe ⏺ Najlepsze gry kasynowe online w ... GTA 5 PC Online Po Polsku [#1203] NAPAD na Kasyno ... Underground 2 - Winter is coming #28 - Kasyno /w Teo i ...

Jeśli jesteś graczem, który nie lubi siedzieć w domu, to wiedz, że mobilne kasyno Vulkan Vegas zapewni Ci dostęp do Twoich ulubionych gier w kasynie za pośrednictwem urządzenia mobilnego. Aby korzystać z kasyna na smartfonie lub tablecie, nie musisz tworzyć nowego konta w kasynie. Możesz po prostu zalogować się tak, jak zawsze to robisz na komputerze stacjonarnym lub laptopie. W Kasyno postanowiło również, że będzie nagradzać swoich graczy w ich urodziny. Jest to ciekawy pomysł, szczególnie że nagrody będą nadawane bazując na aktywności gracza. W tak dobrym kasynie nie mogło również zabraknąć programu lojalnościowego. Podczas gry zdobywasz punkty i bazując na tych punktach, zostajesz umieszczony pośród jednego z poziomów. Po zdobyciu 20 punktów Graj w 5 najwięk. polskich kasynach online w 2021. Graj w najlepsze gry kasynowe za prawdz. pieniądze i korzystaj z bonusów wyłącznie dla graczy z Polski. Nic dziwnego w tym, że chciałby czuć się w kasynie online jak u siebie w domu. Polskie kasyno online także oferuje bonus bez depozytu. Mało tego, walutą takich polskich kasyn są nieprzecenione złotówki. Polska waluta umożliwi nam znacząco zmniejszyć koszty przewalutowań podczas gry. Nowe kasyna bez depozytu Co ciekawe to najczęściej nowe kasyna online oferują nam kasę na Profesjonalny ranking kasyn online przygotowany przez ekspertów. Sprawdź obiektywną listę kasyn i wybierz najlepsze kasyno w Polsce na Top10Kasyn.pl. Kasyno Gry Hazardowe w Internecie. Internetowe kasyna są w pełni bezpieczną formą gry, mają wykupione odpowiednie licencje by wszystko działało zgodnie z zasadą: fair-play. Nigdzie nie znajdziecie przepisu jak wygrać najwyższe stawki, a to sprawia, że ta zabawa to prawdziwy dreszczyk emocji, to najczystsza forma hazardu. Grać można DarmoweKasyno.PL to założony portal w 2010 roku oferujący ponad 2000 darmowych gier kasyno online typu gametwist, bonusy i promocje kasyn internetowych.

kasyno w domu n top

[index] [3998] [2411] [6525] [3366] [9030] [6700] [2205] [5752] [458] [2331]

Napad na kasyno w gta 5 online - YouTube

Kolejne podejście na kasyno niby totalna profeska, ale jak zawsze coś musi pójść nie tak :tf: :tf:🔹Subskrybuj, aby być na bieżąco!🔸Zostaw lajka pod filmem!... Zdobądź BONUS w wysokości 1000 € + 125 darmowych spinów w Vulkan Vegas Casino ⬇️👇⬇️👇⬇️http://vipvulkanclub.pro/zj/pQPMUyuW69A Subskrybuj ... Najlepsza metoda, najlepszy sposób napadu na kasyno w GTA Online w DLC Diamond Casino Heist.METODA 1 - https://youtu.be/6tJbNeA_nVMMETODA 2 - https://youtu.b... https://store.playstation.com/#!/tid=CUSA00411_00 Hej :)Wróci dzisiaj do nas Teo! :D Pokażemy jej ostatnie zmiany i zajmiemy się budową kasyna :) Poza tym odcinek jest mega radioaktywny, chory oraz przepełni... Wykonaj najbardziej zuchwały i skomplikowany napad w historii Los Santos. Aktualizacja Napad na kasyno już dostępna w GTA Online.Diamond Casino & Resort traf... GTA 5 PC Online Po Polsku czyli seria w której bawimy się na wszelkie, możliwe sposoby. Super Koszulki: http://sklep.gracz.net.pl Twitch: http://twitch.tv/p... GTA 5 PC Online Po Polsku czyli seria w której bawimy się na wszelkie, możliwe sposoby. NOWOŚĆ, Wzór CATMAN: http://sklep.gracz.net.plBertbert: http://bit.l... Zdobądź BONUS w wysokości 1000 € + 125 darmowych spinów w Vulkan Vegas Casino ⬇️👇⬇️👇⬇️http://vipvulkanclub.pro/zj/M5wEvaxcDV4 Subskrybuj ... Dajcie like i suba, widzimy sie w następnych filmach!Kanał Jędrzeja (Jedisol): https://www.youtube.com/channel/UCDIeRAgw4JqUw2dKicPAl1Q/videosMój discord htt...

kasyno w domu n

Copyright © 2024 top.onlinetoprealmoneygames.xyz